,,Odpisz, odpisz, odpisz." napisałem po czym kliknąłem ,,wyślij".
Znowu to samo, nie odpisuje mi. Nigdy mi nie odpisuje, przyzwyczaiłem się, ale tym razem chciałem go zobaczyć. Musiałem. Widocznie nie wskazywało nic na to, że sprawi mi taką przyjemność i wyśle chociaż jebane ,,Co chciałeś?". Chyba nie traktował mnie poważnie. Traktował jak zabawkę. Wszystko było dobrze, przeleciał mnie i urwał kontakt. Jesteśmy ze sobą od trzech miesięcy, w tym czasie robiliśmy to 6 razy. Za każdym razem następnego dnia po stosunku znikał. Kiedy ja umierałem z tęsknoty, to on się odzywał kiedy zachciało mu się bzykać.
Do Jiminie: Jeśli tak chcesz się bawić... Albo teraz się odezwiesz, albo nawet nie próbuj wykręcać do mnie numeru kiedy zachce ci się ruchać.
To musiało nim ruszyć. Kurwa, do czego to doszło że myślę, że mój chłopak jest ze mną tylko dla pieprzenia? Mimo tego zawiodłem się, telefon wytworzył wibracje.Odpisał.
Od Jiminie: Nie no, co chciałeś?
Do Jiminie: Ach, czyli co? Odzywasz się, bo przestraszyłeś się, że nie poruchasz szesnastki?
Nie musiałem długo czekać, po jego zwinnych palcach i piorunującej szybkości czytania szybko dostałem odpowiedź.
Od Jiminie: Byłem zajęty, przepraszam.
Do Jiminie: A, no tak. Nagle kiedy napisałem, że nie poruchasz to już przestałeś być zajęty?
Od Jiminie: Nie żartuj. Wiesz, że jestem zajęty do kastingu tanecznego. Od tego zależy moja przyszłość. Kiedy na próbach znów usłyszałem telefon pomyślałem, że to coś ważnego.
Uśmiechnąłem się mimowolnie. Nawet jeśli kłamał to co? Nie wiedziałem o tym i mogłem przez chwilę cieszyć się, że starszy nie ma mnie całkowicie w dupie. Nie gniewałem się, oczywiście że powinienem się gniewać, lecz to nie w moim stylu. Już nie raz słyszałem, że jestem naiwny. I co z tego? Jeśli to ma sprawić, że będę chociaż przez chwilkę szczęśliwy, to mogę nawet największym głupcem świata.
Do Jiminie: Mógłbyś się ze mną spotkać Hyung? Tęsknie...
Nie odpisywał. Historia lubi się powtarzać. Lub może zastanawiał się, czy na pewno chce się ze mną spotkać.
Do Jiminie: Jak nie chcesz to nie... Przecież jak zechcesz się spotkać to napiszesz, bo wiesz że polecę jak piesek...
Od Jiminie: Nie mów tak, jesteś dla mnie ważny. Oczywiście że chcę się spotkać. Myślałem, że to ja znów będę musiał proponować spotkanie. ^^ Może przyjdziesz po mnie do mojej sali prób? :>
Ucieszyłem się. Nie, to za mało. Umierałem ze szczęścia. Odpisałem mu, że powinienem być za 20 minut. Nie wiem czemu po prostu do mnie nie przyjdzie. Wziąłem klucze od mieszkania ze stołu gdyby moja matka nie zdążyła jeszcze wrócić i ubrałem jakąś kurtkę z brzegu. Kiedy doszedłem do jego sali prób otworzyłem bez wahania. Od ścian uderzało echo muzyki, a ten nadal tańczył. Był już przepocony, ile godzin już tutaj ćwiczy? Nie zauważył mnie, nawet jeśli moje odbicie widniało
na dużym lustrze.
-Hyung.-jęknąłem próbując go wyrwać z tanecznego transu. -Hyung, hyung....
Wtedy pilotem wyłączył piosenkę i uśmiechnął się do mnie pochłaniając duże łyki wody mineralnej.
-Idziemy?-spytałem wbijając wzrok w drewnianą podłogę do tańczenia.
-Jasne, pójdziemy do ciebie czy do mnie?-spytał chowając ostatnie rzeczy do torby.
-Ani do mnie ani do ciebie. Nie bądź taki Hyung. Chcę spędzić z tobą czas tak po prostu....
Jiminie zaśmiał się i zarzucił na swoje umięśnione ciało bluzę poprawiając rudą czuprynę.
-Ty mały zboczeńcu. To że chcę pójść z tobą do domu, nie musi oznaczać tylko jednego.
Spuściłem głowę jeszcze niżej jeśli tak w ogóle się dało, a na moich policzkach wykwitły soczyste rumieńce. Nawet jeśli dzisiaj będzie się ze mną kochał, a jutro znów zerwie kontakt na kilka dni, to nieważne. Ważne jest to, co dzieje się teraz. Rudzielec objął mnie w pasie i wyszliśmy razem z budynku.
-Hyung....-zacząłem niepewnie.-Dlaczego ty tak w ogóle ze mną jesteś?...
Chłopak zaśmiał się cicho i akurat w tej chwili kiedy mieliśmy przechodzić przez ulicę światła zmieniły barwę na czerwoną. Stałem tam i czekałem jak dureń na odpowiedź. Dłonie mi się trzęsły niemiłosiernie, jakby właśnie zaraz miał paść wyrok.
-Czemu o to pytasz?-spytał zdziwiony i ujął moją twarz w dłonie.
Teraz musiałem na niego patrzeć.
-No... Bo zawsze znikasz, kiedy my.... No wiesz...
Nie wytrzymałem i próbowałem opuścić wzrok, lecz ten nie puszczał mnie, więc było to niemożliwe.
-Kocham cię na zabój.-uśmiechnął się i musnął moje usta swoimi.
Zamknąłem delikatnie oczy, a moje śnieżne policzki chyba trochę spuściły rumieńców. W końce bardzo powoli oderwałem się od niego, a ten oparł czoło o moją głowę.
-Nie na ulicy Hyung....-szepnąłem a ten się zaśmiał.
Wokół już widziałem wzrok innych, lecz za bardzo się nie przejmowali co wyczynialiśmy. Mimo tego i tak byłem bardzo wstydliwy. Ukochany wplątał palce w moją dłoń i kiedy tylko pojawiło się zielone światło, przeszliśmy. Jeszcze chwilkę szliśmy i już po chwili staliśmy przed jego domem.
-Mówiłeś że...-jęknąłem spoglądając na wielki budynek który wyglądał, jakby kosztował miliony.
-Mówiłem że nie będziemy nic robić. Do domu swojego chłopaka boisz się wejść?
Uśmiechnął się tak, że naprawdę zacząłem myśleć nad tym, czy on na pewno zamierza spędzić czas u niego przyzwoicie.
-Mamy nie ma w domu.-oznajmił wystukując kod do bramki przed domem.
Przełknąłem głośno ślinę zaciskając pięści. Nie ma jej.... ,,Jeongguk, nie stchórzysz, nie? Czemu tak się boisz, że nie spędzisz z nim czasu grając w gry? Przecież to nie koniec świata, jeśli znów miną ci godziny na bzykaniu." Po chwili ju byliśmy u niego. Rozebrałem się i usiadłem na kanapę.
-Chcesz coś do picia?-spytał ściągając buty.
-Nie...
-No... No to co robimy?-rudzielec rzucił się obok mnie całym swoim ciężarem biorąc pilot od telewizora, lecz po chwili znów go odkładając jak idiota.
-Zagrałbym w grę...-powiedziałem cicho będąc przygotowany na to, że się nie zgodzi.
-Jasne, a jaką?-spytał włączając konsolę i rzucając mi pokrowiec do płyt.
Zajrzałem i po chwili szukania wybrałem samochodziki. Czyli grę, którą mimo mojego wieku nadal kochałem. Umiejscowiliśmy się na ziemi przed kanapą i zaczęliśmy grać.
♣♣♣♣♣♣
-To chyba czas na mnie.-westchnąłem i chciałem ponownie go pocałować, lecz tym razem na pożegnanie.
Uchyliłem się nad nim, lecz zostałem delikatnie złapany za nadgarstek, a po chwili pchnięty obok starszego.
-Nie idź...-wymamrotał ledwo słyszalnie.-Moja mama nie wróci na noc, nie chce być sam.
-Jestem niepełnoletni, muszę wrócić, mama będzie się martwić...
Na to już nie usłyszałem odpowiedzi. Jimin wtulił się w mój tors bardzo mocno, więc gdybym miał wrócić do domu, to chyba razem z przyczepionym do mnie rudzielcem. Faktycznie, chciałem aby poświęcał mi więcej czasu, ale no moja matka czekała. Westchnąłem ciężko, choć tak naprawdę byłem naprawdę szczęśliwy. Wyjąłem telefon z kieszeni od spodni i napisałem do mamy, że nie wrócę na noc. Nawet nie czekałem aż się zgodzi czy też odmówi, ale po prostu zasnąłem.
♣♣♣♣♣♣
Kiedy się obudziłem go już nie było. Nie pożegnał się ze mną ani nic. Znaczy może się pożegnał, ale ja o tym nie wiedziałem, bo spałem. Poprawiłem fryzurę, która była nieogarnięta i sprawdziłem godzinę. Było już grubo po dwunastej. Zszedłem na dół. Nawet nie pomyślałem o tym, jak zamknę jego dom. Nie mam kluczy. Po chwili wszystko stało się jasne. Jego mama wróciła. Aktualnie robiła śniadanie z uśmiechem, który chyba nigdy nie schodził jej z twarzy. Ponownie poprawiłem czarne włosy witając się niepewnie z kobietą. Może ona nawet nie miała pojęcia, że byłem w jej domu na noc? Mimo tego rodzicielka mojego chłopaka była przesympatyczna, z chęcią mnie przyjmowała pod swój dach, dawała mi zawsze coś do jedzenia i wchodziła do pokoju, kiedy tylko Jimin chciał się ze mną zabawić jakby słyszała jak w głowie krzyczę ,,Niech pani ratuje, nie chcę dzisiaj się pieprzyć z Jiminem", również mówiła, abym nazywał ją ,,mamą". Lubiła też rozciągać moje policzki mówiąc ,,Jaki ty jesteś słodziasńy!" i kiedy wychodziła do pracy ostrzegała Jimina, aby nie dotykał mnie bez mojej zgody.
-O! Obudziłeś się. Chodź, zrobiłam ci śniadanie.
Uśmiechnąłem się do niej lekko skrępowany, siadając do stołu i spożywając tosty przyrządzone przez kobietę. Po chwili wytarłem usta dłonią i spojrzałem się na niską brunetkę.
-Przepraszam, ale gdzie Jimina tak z rana poniosło?...
-,,Przepraszam mamo"-poprawiła mnie roześmiana.-To dzisiaj jego ważny dzień. Poszedł na kasting. Powiedział że możliwe, że dzisiaj w ogóle nie wróci na noc do domu. Przed kastingiem ma mieć długie i wykańczające lekcje z profesjonalistą. Jest ponad 100 uczestników, więc to też zależy jaki numer mu przypadnie. Później prześpi się u kolegi, powiedział również, że cię kocha.
Uśmiech pojawił się mimowolnie na mojej twarzy. Oby tylko go nie przemęczali. To jest jego ważny dzień. Kiedy zjadłem pożegnałem się z kobietą mimo iż ta nalegała, abym został jeszcze chwilkę. w domu rzuciłem się szczęśliwy na kanapę. Moja mama już była w pracy. Miałem wielką ochotę napisania Jiminowi, że wszystko będzie dobrze, ale obiecałem sobie, że nie będę mu przeszkadzał. Mijały godziny, a ja tak do 17.00 łaziłem bez celu do domu, aby nie martwić się o Jimina. Przez ten czas wziąłem prysznic kilkanaście razy, napchałem się jedzeniem z lodówki i obejrzałem kilka odcinków swojej ulubionej dramy. Pewnie w tym momencie Jimin męczył się z tym profesjonalistą od siedmiu boleści, aby jak najlepiej wyjść przez jury. Kiedy moja komórka sama wydała z siebie dźwięk nowej wiadomości ucieszyłem się niemiłosiernie.
Od Namjoon: Spotkamy się? :) Słyszałem, że ten pedał Jimin jest na kastingu. No chodź, zabawimy się!
Uśmiech mimowolnie zszedł mi z twarzy. Nie przepadałem za tym typkiem. Był najlepszym przyjacielem Jimina, dlatego znosiłem jego towarzystwo. Rudzielec nalegał, abyśmy się poznali. Swoją drogą to Park naprawdę ma dziwnych przyjaciół. Przynajmniej ten Namjoon był dziwny. Często pozwalał sobie za dużo w stosunku do mnie i traktował mnie jak jakąś prostytutkę, którą może wypożyczyć. Na szczęście Jiminie zawsze rzucał komentarze do niego ,,Zostaw mojego chłopaka szmato" cz też ,,Pójdź na dziwki, a nie." Teraz tak bez mojego ukochanego ten blondyn mógłby sobie pozwolić na więcej niż do tej pory.
Do Namjoon: Nie, dzięki... Boli mnie brzuch. Może następnym razem.... :)
Odetchnąłem z ulgi. Myślałem, że go spławiłem, lecz po chwili dostałem odpowiedź.
Od Namjoon: Nie kłam młody :D Staraj się bardziej. Widziałem cię. W sumie to jestem już przed domem.
Co kurwa jego mać? Podbiegłem do okna i lekko wyjrzałem za nie, aby zostać niezauważonym. Faktycznie tam był. Z uśmiechem pomachał mi, a ja zrobiłem się czerwony i szybko zniknąłem za szybką. Oddychałem bardzo szybko. Ale co tak naprawdę mógł mi zrobić? Jiminie od zawsze mi mówił, że mam dar przekonywania. Postanowiłem to wykorzystać i po prostu powiedzieć Namjoonowi, żebyśmy poszli w tłoczne miejsce, bo tam oszczędziłby sobie macanek. Zresztą trochę zabawy zawsze się w życiu przyda. Wolę to niż siedzenie bezczynnie na kanapie wyrywając sobie włosy z głowy ze stresu, aby wszystko się udało Jiminowi.
Do Namjoon: Dobra, czekaj na mnie.
Zarzuciłem na siebie jakąś świeżą bluzę i jeszcze podszedłem do lustra. Poprawiłem siano zwane włosami i zrobiłem mocną, czarną kreskę pod oczami. Teraz byłem gotowy. Ubrałem buty i wyszedłem jeszcze biorąc portfel i pieniądze.
-O, zdecydowałeś się nie oszukiwać swojego Hyunga.-zaśmiał się starszy klepiąc mnie w tyłek.
Zdjąłem jego dłoń z pośladka i wbiłem paznokcie w jego palce patrząc na niego wściekłym wzrokiem. Nikomu oprócz Jiminowi nie pozwolę się dotykać.
-Jeśli Hyung chce zachować paluszki, to niech lepiej się dowie, gdzie są ich miejsce.-warknąłem.
Ten tylko się zaśmiał. Co w tym takiego było zabawnego? Może na takiego nie wyglądałem, ale umiałem się świetnie bić. Ta cecha była jedną z ważniejszych w moim liceum, ponieważ nigdy nie wiadomo na jakiego dupka trafisz. Kiedy wysoki blondyn wyciągnął papierosa i włożył go do ust, chciał mnie poczęstować.
-Nie, dziękuję. Nie palę.-odmówiłem a ten wzruszył ramionami.
Zapalił fajkę i wciągnął dym do swoich płuc wypuszczając go powoli z ust. Myślałem że się uduszę. Zacząłem kaszleć zasłaniając twarz dłonią. Wtedy starszy się zaśmiał, jakby naprawdę było się z czego śmiać.
-Takie to zabawne?-zapytałem lekko wkurzony.
-Trochę. Zabawne jest to, że taki gówniarz zdobył Jimina. Jesteś naprawdę przystojny, więc w sumie się nie dziwie, ale mógłbyś się trochę rozluźnić.
Parsknąłem złośliwie pod nosem dodając ciche ,,dupek" lecz ten to usłyszał i chyba nie spodobało mu się to, co właśnie zrobiłem bo zmarszczył brwi i zacisnął pięści.
-Dzieciaku, do ciebie naprawdę trzeba dużej cierpliwości.
-Tak?-parsknąłem ponownie jeszcze bardziej kpiąc z niego.-To po co chciałeś, abym z tobą poszedł się zabawić? Za mamuśkę chciałeś robić?
-Nie, po prostu jesteś przystojny. Można cię jeszcze rozruszać.-zaśmiał się i przyśpieszył kroku.
Zdziwiłem się. Jest jeszcze bardziej tajemniczy niż zawsze. Później czasem jeszcze nawiązując krótki dialog doszliśmy do klubu. Widać że był przy kasie. Zapłacił za strefę VIP. Nie jestem zwolennikiem chodzeniem do klubów tak wcześnie, najlepsza pora to gdzieś przed północą. Usiedliśmy przed barmanem. Przynajmniej ja, bo ten dupek bajerował jakieś laski.
-Poproszę wo...-nie dokończyłem bo wtrącił się Namjoon, który niezauważony podszedł do mnie.
-Ten tutaj chce coś mocnego, dla mnie również.
Barmanka pokiwała głową i zajęła się swoją pracą. Lekko się wkurzyłem, mam jeszcze język w gębie, aby odpowiadać za siebie.
-Czemu to zrobiłeś?
-Że co? Nie myśl sobie, że chcę cię upić, aby cię później zaliczyć.-zaśmiał się i wypił trunek podany przez młodą kobietę.
-Nie... Ja po prostu nie piję...
-Co?-zakpił sobie i podstawił mi pod nos kieliszek wódki.-Nie pijesz, nie palisz. Nie rób z siebie takiej świętej Maryśki. Jimin mi mówił, jak to się upiłeś i musiał cię wynosić z klubu, a później mu obrzygałeś pół mieszkania.
Czy ten debil musiał mu wszystko mówić? Może mu jeszcze opowiadał jak spędzaliśmy ze sobą noce. Nienawidziłem jak ktoś mi rozkazywał. Mimo tego wypiłem, aby mieć święty spokój. Ten chory pojeb kupował co chwila nowy trunek. Nie miałem wyjścia, więc piłem. W sumie za dużo nie pamiętam z tamtej nocy. Pamiętam tylko te momenty, które powinienem pamiętać. Coś się stało, chyba kobieta została ataku w klubie i przyjechała karetka. Wtedy Namjoon zbliżył się do mnie i chciał mnie pocałować. Speszyłem się i spytałem się, co robi. Ten nie odpowiedział. Przynajmniej mi się tak wydaje. Wtedy włożył język do mojego gardła. Jak dobrze pamiętam to go odepchnąłem i obraziłem się. Byłem zbyt wstawiony, aby wrócić sam do domu, więc ten mnie przeprosił i wyszliśmy z klubu. Szedłem slalomem, nawet nie jestem pewien czy po drodze nie wywaliłem się kilka razy. Później co pamiętam to.... Zaprowadził mnie do jakiegoś strasznie obskurnego budynku. Nie miałem siły myśleć czemu, zwłaszcza że starszy wyprzedził moje pytanie. Mówił coś o tym, że mieszkanie jego przyjaciela było bliżej mojego, a ja jestem zbyt urżnięty, aby ze mną iść. Ale kurwa, przecież to on mnie upił. Weszliśmy, bo czemu by nie. Przecież i tak wśród bliskich miałem miano naiwnego i nieodpowiedzialnego chłopca. Następne co pamiętam to jak już byliśmy w mieszkaniu. Był tam chlew i czterech typków w wieku Jimina, przynajmniej tak wyglądali. Później tak się to potoczyło, że zacząłem się z nimi bawić. Nie chciałem tego, ale nalegali. Kiedy któryś z nich wyjął strzykawkę i wbił sobie ją w żyłę oniemiałem. JIMIN ZADAWAŁ SIĘ Z ĆPUNAMI?! Wziąłem dwa głębokie wdechy i patrzyłem jak każdy dawał sobie w żyłę. Jak już tu jestem to ja też będę musiał, tak? Łzy aż mi wypływały. Nie chciałem tego. Co jeśli któryś z nich ma HIV? Poprosiłem ich, abym mógł wyjść na chwilkę zadzwonić. Chyba mnie nie słuchali, bo nic nie powiedzieli. Mocno pijany poszedłem do sypialni która też nie była w najlepszym stanie. Od razu wykręciłem numer do Jimina. Nie odbierał. Niech to szlak. Przecież zapewne w tej chwili możliwe, że była jego kolej. A może minęła? Może jest już w domu? Lub znów miał mnie w dupie. Przecież nie chcę stać się fusem przez jakieś ćpuny! Zostawiłem mu wiadomość z dokładnymi danymi. Mam nadzieję, że coś zrozumiał z mojego bełkotu. Gdybym się nie uchlał mógłbym uciec, ale w takiej sytuacji wystarczyło być cierpliwym i twardym. Kiedy Namjoon objął mnie w talli wyszczerzyłem oczy. Nie miał prawa mnie dotykać, nawet jeśli byłem pijany. Mimo tego co ja mogłem? Nic, bo byłem już prawie nieboszczykiem. Zostałem pchnięty na łóżko i przytulony przez przyjaciela mojego chłopaka. Jedyne co zdołałem zrobić to łamanym głosem powiedzieć ,,Czemu to robisz? Przecież przyjaźnisz się z Jiminem."
-Kupiłem cię.-powiedział pewnie obejmując moje zamarłe ciało jeszcze mocniej.-Znudziłeś mu się, więc cię sprzedał.
Jimin? Ten Jimin którego znam? Ten który mi dzisiaj powiedział, że mnie kocha?
-Nie rycz. Przecież to nic złego.-wziął łyk alkoholu podając osobą przed nami.
W sumie gdybym był trzeźwy to bym się darł, że to nieprawda i próbował uciekać płacząc jakbym był na pogrzebie. Lecz wtedy to sam nie wiem co czułem. Nie chciałem tam siedzieć, czułem się brudny. Wstałem i znów wykręciłem numer do Jimina. Beznamiętny odgłos połączenia mnie zabijał od środka. Kurwa, czemu nie odbierze. Chcę, bardzo chcę, aby ten wygrał kasting i rozwijał swoją karierę, ale ja już nie mogę wytrzymać. W końcu znów zostawiłem skonany następną wiadomość. Gdybym miał powiedzieć co wtedy mówiłem to było to mniej więcej ,,Hyung... Boję się... Bardzo się boję." Później znów wróciłem do pokoju i usiadłem obok tego palanta, aby ten sam mnie nie pchnął obok siebie.
-Zabawne to, tak?-warknąłem kiedy poczułem się pewniej.-Bawisz się mną, wszyscy się mną bawicie! Nie jestem zabawką! Mnie się nie sprzedaje ani nie kupuje!
Krzyknąłem i zerwałem się z kanapy zdając sobie sprawę, że ból głowy mnie nie opuszcza. Nie wiem ile minęło. Nie wiem też co się działo później. Zapewne po mojej rozwalonej wardze mogę rozumieć, że zostałem uderzony. Pamiętam też kiedy ktoś dowalał się do drzwi zdenerwowany. Z niewiadomych powodów siedziałem na podłodze, zapewne to się wiąże z tą wargą. Drzwi zostały wyważone silnym kopniakiem. Nie, to nie oznaczało, że ktoś miał super siłę, ponieważ te drzwi ledwo co się trzymały. To był Jimin. Cieszyłem się. Później obudziłem się w domu Jimina. Ten siedział obok mnie. Pierwsze co, to poczułem okropny ból głowy. Przystąpiłem do siadu, a kiedy Jimin zobaczył, że się obudziłem, rzucił mi się na szyję. Byłem lekko zakłopotany. Odsunąłem lekko go od siebie. Miałem w dupie to co powiedział ten jego zasrany przyjaciel, czyli że Jimin mnie sprzedał. Urywkami pamiętałem jak byłem zły na Jimina za to, że mnie sprzedał, a ten mi się wytłumaczył. Kasting. Tylko to mi siedziało w głowie.
-I jak? Udało ci się?-spytałem się niepewnie.
-Co?
-No przesłuchanie, kasting. Wiesz o co chodzi.
-Ach....-podrapał się po karku.-Wydzwaniałeś a ja kompletnie zapomniałem wyłączyć komórkę. Na przesłuchaniu jury pozwolili mi odebrać, martwiąc się, że to coś poważnego. Kiedy tylko odsłuchałem wiadomość wybiegłem po ciebie.
Zbladłem. Zmarnował szansę DLA MNIE? Byłem bliski poryczenia się. Jak on mógł zaprzepaścić marzenia.
-Hyung...-ścisnąłem jego bluzę ze łzami w oczach.-Ale tak ciężko na to pracowałeś....
-Nie płacz.-zaśmiał się i wytarł kilka łez z moich policzków.-Za rok też jest przesłuchanie, za dwa lata i trzy. Ale ja już nigdy nie pójdę na nie, rozumiesz?-podniósł mój podbródek i uśmiechnął się.
-C-Czemu?
-Dowiedziałem się, że osobie której się uda jedzie do Nowego Jorku spełniać marzenia... Po co mam spełnić te nie warte marzenie, jeśli mam przy sobie coś ważniejszego niż jakiekolwiek marzenie...
Wtedy złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Kocham cię Hyung...-szepnąłem i jak najmocniej się w niego wtuliłem.
Czułem tylko jak gładzi moje włosy.
-Ja ciebie też...-wyszeptał.
Już się bałam, że Jimin serio sprzedał Kooka, ale na szczęście nie ;) Zabieram się za inne twoje prace i życzę weny ;*
OdpowiedzUsuń