Lista piosenek

niedziela, 20 marca 2016

Myślę, że jestem głupi, a może po prostu szczęśliwy.-JiKook


,,Odpisz, odpisz, odpisz." napisałem po czym kliknąłem ,,wyślij".
Znowu to samo, nie odpisuje mi. Nigdy mi nie odpisuje, przyzwyczaiłem się, ale tym razem chciałem go zobaczyć. Musiałem.  Widocznie nie wskazywało nic na to, że sprawi mi taką przyjemność i wyśle chociaż jebane ,,Co chciałeś?". Chyba nie traktował mnie poważnie. Traktował jak zabawkę. Wszystko było dobrze, przeleciał mnie i urwał kontakt. Jesteśmy ze sobą od trzech miesięcy, w tym czasie robiliśmy to 6 razy. Za każdym razem następnego dnia po stosunku znikał. Kiedy ja umierałem z tęsknoty, to on się odzywał kiedy zachciało mu się bzykać.

Do Jiminie: Jeśli tak chcesz się bawić... Albo teraz się odezwiesz, albo nawet nie próbuj wykręcać do mnie numeru kiedy zachce ci się ruchać.

To musiało nim ruszyć. Kurwa, do czego to doszło że myślę, że mój chłopak jest ze mną tylko dla pieprzenia? Mimo tego zawiodłem się, telefon wytworzył wibracje.Odpisał.

Od Jiminie: Nie no, co chciałeś?

Do Jiminie: Ach, czyli co? Odzywasz się, bo przestraszyłeś się, że nie poruchasz szesnastki?

Nie musiałem długo czekać, po jego zwinnych palcach i piorunującej szybkości czytania szybko dostałem odpowiedź.

Od Jiminie: Byłem zajęty, przepraszam.

Do Jiminie: A, no tak. Nagle kiedy napisałem, że nie poruchasz to już przestałeś być zajęty?

Od Jiminie: Nie żartuj. Wiesz, że jestem zajęty do kastingu tanecznego. Od tego zależy moja przyszłość. Kiedy na próbach znów usłyszałem telefon pomyślałem, że to coś ważnego.

Uśmiechnąłem się mimowolnie. Nawet jeśli kłamał to co? Nie wiedziałem o tym i mogłem przez chwilę cieszyć się, że starszy nie ma mnie całkowicie w dupie. Nie gniewałem się, oczywiście że powinienem się gniewać, lecz to nie w moim stylu. Już nie raz słyszałem, że jestem naiwny. I co z tego? Jeśli to ma sprawić, że będę chociaż przez chwilkę szczęśliwy, to mogę nawet największym głupcem świata.

Do Jiminie: Mógłbyś się ze mną spotkać Hyung? Tęsknie...

Nie odpisywał. Historia lubi się powtarzać. Lub może zastanawiał się, czy na pewno chce się ze mną spotkać.

Do Jiminie: Jak nie chcesz to nie... Przecież jak zechcesz się spotkać to napiszesz, bo wiesz że polecę jak piesek...

Od Jiminie: Nie mów tak, jesteś dla mnie ważny. Oczywiście że chcę się spotkać. Myślałem, że to ja znów będę musiał proponować spotkanie. ^^ Może przyjdziesz po mnie do mojej sali prób? :>

Ucieszyłem się. Nie, to za mało. Umierałem ze szczęścia. Odpisałem mu, że powinienem być za 20 minut. Nie wiem czemu po prostu do mnie nie przyjdzie. Wziąłem klucze od mieszkania ze stołu  gdyby moja matka nie zdążyła jeszcze wrócić i ubrałem jakąś kurtkę z brzegu. Kiedy doszedłem do jego sali prób otworzyłem bez wahania. Od ścian uderzało echo muzyki, a ten nadal tańczył. Był już przepocony, ile godzin już tutaj ćwiczy? Nie zauważył mnie, nawet jeśli moje odbicie widniało
na dużym lustrze.
-Hyung.-jęknąłem próbując go wyrwać z tanecznego transu. -Hyung, hyung....
Wtedy pilotem wyłączył piosenkę i uśmiechnął się do mnie pochłaniając duże łyki wody mineralnej.
-Idziemy?-spytałem wbijając wzrok w drewnianą podłogę do tańczenia.
-Jasne, pójdziemy do ciebie czy do mnie?-spytał chowając ostatnie rzeczy do torby.
-Ani do mnie ani do ciebie. Nie bądź taki Hyung. Chcę spędzić z tobą czas tak po prostu....
Jiminie zaśmiał się i zarzucił na swoje umięśnione ciało bluzę poprawiając rudą czuprynę.
-Ty mały zboczeńcu. To że chcę pójść z tobą do domu, nie musi oznaczać tylko jednego.
Spuściłem głowę jeszcze niżej jeśli tak w ogóle się dało, a na moich policzkach wykwitły soczyste rumieńce.  Nawet jeśli dzisiaj będzie się ze mną kochał, a jutro znów zerwie kontakt na kilka dni, to nieważne. Ważne jest to, co dzieje się teraz. Rudzielec objął mnie w pasie i wyszliśmy razem z budynku.
-Hyung....-zacząłem niepewnie.-Dlaczego ty tak w ogóle ze mną jesteś?...
Chłopak zaśmiał się cicho i akurat w tej chwili kiedy mieliśmy przechodzić przez ulicę światła zmieniły barwę na czerwoną. Stałem tam i czekałem jak dureń na odpowiedź.  Dłonie mi się trzęsły niemiłosiernie, jakby właśnie zaraz miał paść wyrok.
-Czemu o to pytasz?-spytał zdziwiony i ujął moją twarz w dłonie.
Teraz musiałem na niego patrzeć.
-No... Bo zawsze znikasz, kiedy my.... No wiesz...
Nie wytrzymałem i próbowałem opuścić wzrok, lecz ten nie puszczał mnie, więc było to niemożliwe.
-Kocham cię na zabój.-uśmiechnął się i musnął moje usta swoimi.
Zamknąłem delikatnie oczy, a moje śnieżne policzki chyba trochę spuściły rumieńców.  W końce bardzo powoli oderwałem się od niego, a ten oparł czoło o moją głowę.
-Nie na ulicy Hyung....-szepnąłem a ten się zaśmiał.
Wokół już widziałem wzrok innych, lecz za bardzo się nie przejmowali co wyczynialiśmy. Mimo tego i tak byłem bardzo wstydliwy. Ukochany wplątał palce w moją dłoń i kiedy tylko pojawiło się zielone światło, przeszliśmy.  Jeszcze chwilkę szliśmy i już po chwili staliśmy przed jego domem.
-Mówiłeś że...-jęknąłem spoglądając na wielki budynek który wyglądał, jakby kosztował miliony.
-Mówiłem że nie będziemy nic robić. Do domu swojego chłopaka boisz się wejść?
Uśmiechnął się tak, że naprawdę zacząłem myśleć nad tym, czy on na pewno zamierza spędzić czas u niego przyzwoicie.
-Mamy nie ma w domu.-oznajmił wystukując kod do bramki przed domem.
Przełknąłem głośno ślinę zaciskając pięści. Nie ma jej.... ,,Jeongguk, nie stchórzysz, nie? Czemu tak się boisz, że nie spędzisz z nim czasu grając w gry? Przecież to nie koniec świata, jeśli znów miną ci godziny na bzykaniu." Po chwili ju byliśmy u niego. Rozebrałem się i usiadłem na kanapę.
-Chcesz coś do picia?-spytał ściągając buty.
-Nie...
-No... No to co robimy?-rudzielec rzucił się obok mnie całym swoim ciężarem biorąc pilot od telewizora, lecz po chwili znów go odkładając jak idiota.
-Zagrałbym w grę...-powiedziałem cicho będąc przygotowany na to, że się nie zgodzi.
-Jasne, a jaką?-spytał włączając konsolę i rzucając mi pokrowiec do płyt.
Zajrzałem i po chwili szukania wybrałem samochodziki. Czyli grę, którą mimo mojego wieku nadal kochałem. Umiejscowiliśmy się na ziemi przed kanapą i zaczęliśmy grać.

                                                          ♣

Nie mogę stwierdzić ile graliśmy. Na pewno długo, bo się ściemniało. Widziałem jak Jimin powoli zasypiał, bo od czasu do czasu opierał się o sofę głową, a sekundę później podnosił ją pośpiesznie jak poparzony. Chyba w końcu już nie wytrzymał i zasnął, co pozwoliło mi kolejny raz z rzędu wygrać. Uśmiechnąłem się i złożyłem ciepły pocałunek na jego czole. Podniosłem go z ziemi i wyłączając konsolę zaniosłem go do jego pokoju.
-To chyba czas na mnie.-westchnąłem i chciałem ponownie go pocałować, lecz tym razem na pożegnanie.
Uchyliłem się nad nim, lecz zostałem delikatnie złapany za nadgarstek, a po chwili pchnięty obok starszego.
-Nie idź...-wymamrotał ledwo słyszalnie.-Moja mama nie wróci na noc, nie chce być sam.
-Jestem niepełnoletni, muszę wrócić, mama będzie się martwić...
Na to już nie usłyszałem odpowiedzi. Jimin wtulił się w mój tors bardzo mocno, więc gdybym miał wrócić do domu, to chyba razem z przyczepionym do mnie rudzielcem. Faktycznie, chciałem aby poświęcał mi więcej czasu, ale no moja matka czekała. Westchnąłem ciężko, choć tak naprawdę byłem naprawdę szczęśliwy. Wyjąłem telefon z kieszeni od spodni i napisałem do mamy, że nie wrócę na noc. Nawet nie czekałem aż się zgodzi czy też odmówi, ale po prostu zasnąłem.

                                                          ♣

Kiedy się obudziłem go już nie było. Nie pożegnał się ze mną ani nic. Znaczy może się pożegnał, ale ja o tym nie wiedziałem, bo spałem. Poprawiłem fryzurę, która była nieogarnięta i sprawdziłem godzinę. Było już grubo po dwunastej. Zszedłem na dół. Nawet nie pomyślałem o tym, jak zamknę jego dom. Nie mam kluczy. Po chwili wszystko stało się jasne. Jego mama wróciła. Aktualnie robiła śniadanie z uśmiechem, który chyba nigdy nie schodził jej z twarzy. Ponownie poprawiłem czarne włosy witając się niepewnie z kobietą. Może ona nawet nie miała pojęcia, że byłem w jej domu na noc? Mimo tego rodzicielka mojego chłopaka była przesympatyczna, z chęcią mnie przyjmowała pod swój dach, dawała mi zawsze coś do jedzenia i wchodziła do pokoju, kiedy tylko Jimin chciał się ze mną zabawić jakby słyszała jak w głowie krzyczę ,,Niech pani ratuje, nie chcę dzisiaj się pieprzyć z Jiminem", również mówiła, abym nazywał ją ,,mamą". Lubiła też rozciągać moje policzki mówiąc ,,Jaki ty jesteś słodziasńy!" i kiedy wychodziła do pracy ostrzegała Jimina, aby nie dotykał mnie bez mojej zgody.
-O! Obudziłeś się. Chodź, zrobiłam ci śniadanie.
Uśmiechnąłem się do niej lekko skrępowany, siadając do stołu i spożywając tosty przyrządzone przez kobietę. Po chwili wytarłem usta dłonią i spojrzałem się na niską brunetkę.
-Przepraszam, ale gdzie Jimina tak z rana poniosło?...
-,,Przepraszam mamo"-poprawiła mnie roześmiana.-To dzisiaj jego ważny dzień. Poszedł na kasting. Powiedział że możliwe, że dzisiaj w ogóle nie wróci na noc do domu. Przed kastingiem ma mieć długie i wykańczające lekcje z profesjonalistą. Jest ponad 100 uczestników, więc to też zależy jaki numer mu przypadnie. Później prześpi się u kolegi, powiedział również, że cię kocha.
Uśmiech pojawił się mimowolnie na mojej twarzy. Oby tylko go nie przemęczali. To jest jego ważny dzień. Kiedy zjadłem pożegnałem się z kobietą mimo iż ta nalegała, abym został jeszcze chwilkę. w domu rzuciłem się szczęśliwy na kanapę. Moja mama już była w pracy. Miałem wielką ochotę napisania Jiminowi, że wszystko będzie dobrze, ale obiecałem sobie, że nie będę mu przeszkadzał. Mijały godziny, a ja tak do 17.00 łaziłem bez celu do domu, aby nie martwić się o Jimina. Przez ten czas wziąłem prysznic kilkanaście razy, napchałem się jedzeniem z lodówki i obejrzałem kilka odcinków swojej ulubionej dramy. Pewnie w tym momencie Jimin męczył się z tym profesjonalistą od siedmiu boleści, aby jak najlepiej wyjść przez jury. Kiedy moja komórka sama wydała z siebie dźwięk nowej wiadomości ucieszyłem się niemiłosiernie.

Od Namjoon: Spotkamy się? :) Słyszałem, że ten pedał Jimin jest na kastingu. No chodź, zabawimy się!

Uśmiech mimowolnie zszedł mi z twarzy. Nie przepadałem za tym typkiem. Był najlepszym przyjacielem Jimina, dlatego znosiłem jego towarzystwo. Rudzielec nalegał, abyśmy się poznali. Swoją drogą to Park naprawdę ma dziwnych przyjaciół. Przynajmniej ten Namjoon był dziwny. Często pozwalał sobie za dużo w stosunku do mnie i traktował mnie jak jakąś prostytutkę, którą może wypożyczyć. Na szczęście Jiminie zawsze rzucał komentarze do niego ,,Zostaw mojego chłopaka szmato" cz też ,,Pójdź na dziwki, a nie." Teraz tak bez mojego ukochanego ten blondyn mógłby sobie pozwolić na więcej niż do tej pory.

Do Namjoon: Nie, dzięki... Boli mnie brzuch. Może następnym razem.... :)

Odetchnąłem z ulgi. Myślałem, że go spławiłem, lecz po chwili dostałem odpowiedź.

Od Namjoon: Nie kłam młody :D Staraj się bardziej. Widziałem cię. W sumie to jestem już przed domem.

Co kurwa jego mać? Podbiegłem do okna i lekko wyjrzałem za nie, aby zostać niezauważonym. Faktycznie tam był. Z uśmiechem pomachał mi, a ja zrobiłem się czerwony i szybko zniknąłem za szybką. Oddychałem bardzo szybko. Ale co tak naprawdę mógł mi zrobić? Jiminie od zawsze mi mówił, że mam dar przekonywania. Postanowiłem to wykorzystać i po prostu powiedzieć Namjoonowi, żebyśmy poszli w tłoczne miejsce, bo tam oszczędziłby sobie macanek. Zresztą trochę zabawy zawsze się w życiu przyda. Wolę to niż siedzenie bezczynnie na kanapie wyrywając sobie włosy  z głowy ze stresu, aby wszystko się udało Jiminowi.

Do Namjoon: Dobra, czekaj na mnie.

Zarzuciłem na siebie jakąś świeżą bluzę i jeszcze podszedłem do lustra. Poprawiłem siano zwane włosami i zrobiłem mocną, czarną kreskę pod oczami. Teraz byłem gotowy. Ubrałem buty i wyszedłem jeszcze biorąc portfel i pieniądze.
-O, zdecydowałeś się nie oszukiwać swojego Hyunga.-zaśmiał się starszy klepiąc mnie w tyłek.
Zdjąłem jego dłoń z pośladka i wbiłem paznokcie w jego palce patrząc na niego wściekłym wzrokiem. Nikomu oprócz Jiminowi nie pozwolę się dotykać.
-Jeśli Hyung chce zachować paluszki, to niech lepiej się dowie, gdzie są ich miejsce.-warknąłem.
Ten tylko się zaśmiał. Co w tym takiego było zabawnego? Może na takiego nie wyglądałem, ale umiałem się świetnie bić. Ta cecha była jedną z ważniejszych w moim liceum, ponieważ nigdy nie wiadomo na jakiego dupka trafisz. Kiedy wysoki blondyn wyciągnął papierosa i włożył go do ust, chciał mnie poczęstować.
-Nie, dziękuję. Nie palę.-odmówiłem a ten wzruszył ramionami.
Zapalił fajkę i wciągnął dym do swoich płuc wypuszczając go powoli z ust. Myślałem że się uduszę. Zacząłem kaszleć zasłaniając twarz dłonią. Wtedy starszy się zaśmiał, jakby naprawdę było się z czego śmiać.
-Takie to zabawne?-zapytałem lekko wkurzony.
-Trochę. Zabawne jest to, że taki gówniarz zdobył Jimina. Jesteś naprawdę przystojny, więc w sumie się nie dziwie, ale mógłbyś się trochę rozluźnić.
Parsknąłem złośliwie pod nosem dodając ciche ,,dupek" lecz ten to usłyszał i chyba nie spodobało mu się to, co właśnie zrobiłem bo zmarszczył brwi i zacisnął pięści.
-Dzieciaku, do ciebie naprawdę trzeba dużej cierpliwości.
-Tak?-parsknąłem ponownie jeszcze bardziej kpiąc z niego.-To po co chciałeś, abym z tobą poszedł się zabawić? Za mamuśkę chciałeś robić?
-Nie, po prostu jesteś przystojny. Można cię jeszcze rozruszać.-zaśmiał się i przyśpieszył kroku.
Zdziwiłem się. Jest jeszcze bardziej tajemniczy niż zawsze. Później czasem jeszcze nawiązując krótki dialog doszliśmy do klubu. Widać że był przy kasie. Zapłacił za strefę VIP. Nie jestem zwolennikiem chodzeniem do klubów tak wcześnie, najlepsza pora to gdzieś przed północą. Usiedliśmy przed barmanem. Przynajmniej ja, bo ten dupek bajerował jakieś laski.
-Poproszę wo...-nie dokończyłem bo wtrącił się Namjoon, który niezauważony podszedł do mnie.
-Ten tutaj chce coś mocnego, dla mnie również.
Barmanka pokiwała głową i zajęła się swoją pracą. Lekko się wkurzyłem, mam jeszcze język w gębie, aby odpowiadać za siebie.
-Czemu to zrobiłeś?
-Że co? Nie myśl sobie, że chcę cię upić, aby cię później zaliczyć.-zaśmiał się i wypił trunek podany przez młodą kobietę.
-Nie... Ja po prostu nie piję...
-Co?-zakpił sobie i podstawił mi pod nos kieliszek wódki.-Nie pijesz, nie palisz. Nie rób z siebie takiej świętej Maryśki. Jimin mi mówił, jak to się upiłeś i musiał cię wynosić z klubu, a później mu obrzygałeś pół mieszkania.
Czy ten debil musiał mu wszystko mówić?  Może mu jeszcze opowiadał jak spędzaliśmy ze sobą noce. Nienawidziłem jak ktoś mi rozkazywał. Mimo tego wypiłem, aby mieć święty spokój. Ten chory pojeb kupował co chwila nowy trunek. Nie miałem wyjścia, więc piłem. W sumie za dużo nie pamiętam z tamtej nocy. Pamiętam tylko te momenty, które powinienem pamiętać. Coś się stało, chyba kobieta została ataku w klubie i przyjechała karetka. Wtedy Namjoon zbliżył się do mnie i chciał mnie pocałować. Speszyłem się i spytałem się, co robi. Ten nie odpowiedział. Przynajmniej mi się tak wydaje. Wtedy włożył język do mojego gardła. Jak dobrze pamiętam to go odepchnąłem i obraziłem się. Byłem zbyt wstawiony, aby wrócić sam do domu, więc ten mnie przeprosił i wyszliśmy z klubu. Szedłem slalomem, nawet nie jestem pewien czy po drodze nie wywaliłem się kilka razy. Później co pamiętam to.... Zaprowadził mnie do jakiegoś strasznie obskurnego budynku. Nie miałem siły myśleć czemu, zwłaszcza że starszy wyprzedził moje pytanie. Mówił coś o tym, że mieszkanie jego przyjaciela było bliżej mojego, a ja jestem zbyt urżnięty, aby ze mną iść. Ale kurwa, przecież to on mnie upił. Weszliśmy, bo czemu by nie. Przecież i tak wśród bliskich miałem miano naiwnego i nieodpowiedzialnego chłopca. Następne co pamiętam to jak już byliśmy w mieszkaniu. Był tam chlew i czterech typków w wieku Jimina, przynajmniej tak wyglądali. Później tak się to potoczyło, że zacząłem się z nimi bawić. Nie chciałem tego, ale nalegali. Kiedy któryś z nich wyjął strzykawkę i wbił sobie ją w żyłę oniemiałem. JIMIN ZADAWAŁ SIĘ Z ĆPUNAMI?! Wziąłem dwa głębokie wdechy i patrzyłem jak każdy dawał sobie w żyłę. Jak już tu jestem to ja też będę musiał, tak? Łzy aż mi wypływały. Nie chciałem tego. Co jeśli któryś z nich ma HIV? Poprosiłem ich, abym mógł wyjść na chwilkę zadzwonić. Chyba mnie nie słuchali, bo nic nie powiedzieli. Mocno pijany poszedłem do sypialni która też nie była w najlepszym stanie. Od razu wykręciłem numer do Jimina. Nie odbierał. Niech to szlak. Przecież zapewne w tej chwili możliwe, że była jego kolej. A może minęła? Może jest już w domu? Lub znów miał mnie w dupie. Przecież nie chcę stać się fusem przez jakieś ćpuny! Zostawiłem mu wiadomość z dokładnymi danymi. Mam nadzieję, że coś zrozumiał z mojego bełkotu. Gdybym się nie uchlał mógłbym uciec, ale w takiej sytuacji wystarczyło być cierpliwym i twardym. Kiedy Namjoon objął mnie w talli wyszczerzyłem oczy. Nie miał prawa mnie dotykać, nawet jeśli byłem pijany. Mimo tego co ja mogłem? Nic, bo byłem już prawie nieboszczykiem. Zostałem pchnięty na łóżko i przytulony przez przyjaciela mojego chłopaka. Jedyne co zdołałem zrobić to łamanym głosem powiedzieć ,,Czemu to robisz? Przecież przyjaźnisz się z Jiminem."
-Kupiłem cię.-powiedział pewnie obejmując moje zamarłe ciało jeszcze mocniej.-Znudziłeś mu się, więc cię sprzedał.
Jimin? Ten Jimin którego znam? Ten który mi dzisiaj powiedział, że mnie kocha?
-Nie rycz. Przecież to nic złego.-wziął łyk alkoholu podając osobą przed nami.
W sumie gdybym był trzeźwy to bym się darł, że to nieprawda i próbował uciekać płacząc jakbym był na pogrzebie. Lecz wtedy to sam nie wiem co czułem. Nie chciałem tam siedzieć, czułem się brudny.  Wstałem i znów wykręciłem numer do Jimina. Beznamiętny odgłos połączenia mnie zabijał od środka. Kurwa, czemu nie odbierze. Chcę, bardzo chcę, aby ten wygrał kasting i rozwijał swoją karierę, ale ja już nie mogę wytrzymać. W końcu znów zostawiłem skonany następną wiadomość. Gdybym miał powiedzieć co wtedy mówiłem to było to mniej więcej ,,Hyung... Boję się... Bardzo się boję." Później znów wróciłem do pokoju i usiadłem obok tego palanta, aby ten sam mnie nie pchnął obok siebie.
-Zabawne to, tak?-warknąłem kiedy poczułem się pewniej.-Bawisz się mną, wszyscy się mną bawicie! Nie jestem zabawką! Mnie się nie sprzedaje ani nie kupuje!
Krzyknąłem i zerwałem się z kanapy zdając sobie sprawę, że ból głowy mnie nie opuszcza. Nie wiem ile minęło. Nie wiem też co się działo później. Zapewne po mojej rozwalonej wardze mogę rozumieć, że zostałem uderzony. Pamiętam też kiedy ktoś dowalał się do drzwi zdenerwowany. Z niewiadomych powodów siedziałem na podłodze, zapewne to się wiąże z tą wargą. Drzwi zostały wyważone silnym kopniakiem. Nie, to nie oznaczało, że ktoś miał super siłę, ponieważ te drzwi ledwo co się trzymały. To był Jimin. Cieszyłem się. Później obudziłem się w domu Jimina. Ten siedział obok mnie. Pierwsze co, to poczułem okropny ból głowy. Przystąpiłem do siadu, a kiedy Jimin zobaczył, że się obudziłem, rzucił mi się na szyję. Byłem lekko zakłopotany.  Odsunąłem lekko go od siebie. Miałem w dupie to co powiedział ten jego zasrany przyjaciel, czyli że Jimin mnie sprzedał. Urywkami pamiętałem jak byłem zły na Jimina za to, że mnie sprzedał, a ten mi się wytłumaczył. Kasting. Tylko to mi siedziało w głowie.
-I jak? Udało ci się?-spytałem się niepewnie.
-Co?
-No przesłuchanie, kasting. Wiesz o co chodzi.
-Ach....-podrapał się po karku.-Wydzwaniałeś a ja kompletnie zapomniałem wyłączyć komórkę. Na przesłuchaniu jury pozwolili mi odebrać, martwiąc się, że to coś poważnego. Kiedy tylko odsłuchałem wiadomość wybiegłem po ciebie.
Zbladłem. Zmarnował szansę DLA MNIE? Byłem bliski poryczenia się. Jak on mógł zaprzepaścić marzenia.
-Hyung...-ścisnąłem jego bluzę ze łzami w oczach.-Ale tak ciężko na to pracowałeś....
-Nie płacz.-zaśmiał się i wytarł kilka łez z moich policzków.-Za rok też jest przesłuchanie, za dwa lata i trzy. Ale ja już nigdy nie pójdę na nie, rozumiesz?-podniósł mój podbródek i uśmiechnął się.
-C-Czemu?
-Dowiedziałem się, że osobie której się uda jedzie do Nowego Jorku spełniać marzenia... Po co mam spełnić te nie warte marzenie, jeśli mam przy sobie coś ważniejszego niż jakiekolwiek marzenie...
Wtedy złączył nasze usta w delikatnym pocałunku.
-Kocham cię Hyung...-szepnąłem i jak najmocniej się w niego wtuliłem.
Czułem tylko jak gładzi moje włosy.
-Ja ciebie też...-wyszeptał.

piątek, 18 marca 2016

Słuchawki-VKook

Siedziałem obok Jeongguka który na kolanach trzymał laptopa, reszta chaotycznie latała po mieszkaniu przygotowując się jak zawsze na imprezę. Ja nic ze sobą nie robiłem, gdyby któryś powiedział, że źle wyglądam zapewne stracił by ząbki. Zresztą miałem w dupie tą imprezę, chciałem leżeć w łóżku i się wyspać. Widziałem że Jeon też się nie śpieszy, ponieważ oglądał anime. Co jest dla niego ważniejsze od anime? Nie wiem, ale na pewno nie impreza. Mimo iż sam byłem fanatykiem anime, to już od ponad dwóch lat nie oglądam, bo wychodzi same gówno nie tak jak kiedyś, które Jeon najwyraźniej lubi. Ułożyłem jak najwygodniej głowę obok młodszego krzyżując ręce i zamykając oczy, aby trochę pospać. Przez przypadek dotknąłem czegoś cholernie gorącego. Drgnąłem i spojrzałem w stronę tego co śmiało sprawić, że jęknąłem jak jakaś nastolatka która właśnie zobaczyła swojego idola. To był laptop tego gówniarza. Spojrzałem na niego wściekły, lecz ten nawet nie zważał na mój wzrok bo był zapatrzony w ekran gdzie biegały te małe, kruche postury.
-No kurwa, wyłącz tego laptopa bo zaraz ci się spali!-warknąłem gładząc miejsce które mnie oparzyło.
-Tak hyung.
Ten gówniarz kompletnie mnie nie słuchał, był zbyt zafascynowany jakim dziwnym kolesiem z lisim ogonem w białej sukience. Po jego anime dało się wszystkiego spodziewać, więc nawet nie zastanawiałem się kim ten białowłosy w ekranie jest. Trochę się poirytowałem. Co mnie obchodziło, że oglądał anime? Mnie się nie lekceważy.
-Yah!-warknąłem oburzony trzaskając klapką od laptopa i odkładając go na stół przed nami.
Ten spojrzał na mnie prawie że szklanymi oczami zatykając usta jakbym przynajmniej przed chwilą zabił jego matkę. Siedziałem zdezorientowany. Chyba nie będzie mi tu płakać?
-Hyung..-powiedział łamanym głosem.-Teraz się nie dowiem czy Tomoe uratuje Nanami!
-Aish! Ogarnij się, wszyscy i tak na końcu umrą!-powiedziałem jakby naprawdę miało się stać, myśląc, że ten oszczędzi sobie ryczenia kiedy mu wmówię, że tak właśnie jest.
-Nie kłam! Widziałem te anime już tysiąc razy i nikt nie umrze!
-C-Co?-myślałem że zaraz go zabije.-Pieklisz się że nie wiesz czy jakiś tam Temeo uratuje kogoś tam, mimo że wiesz co się stanie bo to oglądałeś?!
-Hyung... Ale to są wrażenia od nowa...-powiedział lekko smutny.
-Nigdzie nie idę!-krzyknęliśmy w tym samym czasie do chłopaków na co ci byli zdziwieni.
-Pokłóciliście się i teraz będziecie się fochać jak panienki? Podpaski wam kupić na zapas?
Po słowach Namjoona byłem już gotowy, aby przeskoczyć przez oparcie kanapy i mu walnąć, ale Jeongguk szybko objął mnie w nadgarstku ze szczenięcymi oczami.
-My się wcale nie pokłóciliśmy....-powiedział cicho jakby miał zamiar powiedzieć to w myślach, ale mu nie wyszło.-Ale się zaraz pokłócimy, jeśli Hyung nie da mi obejrzeć do końca anime!
Z każdym słowem mocniej ściskał mój nadgarstek zaciskając zęby jak furiat. Aż sam się przestraszyłem. Wyrwałem się z jego silnego uścisku i lekko pomasowałem bolący nadgarstek mordując go wzrokiem.
-Dobra, rób co chcesz, ale jak ci się sfajczy to nie myśl, że pożyczę ci swój.
Przeskoczyłem przez oparcie sofy i wziąłem szklankę wcześniej pozostawioną przeze mnie na stole z sokiem jabłkowym. Wziąłem dwa łyki opierając się o ścianę.
-Idziecie czy nie?-spojrzałem na resztę pogardliwym wzrokiem.
Ci tylko wyjrzeli przez ramię i wyszli z domu. Zostaliśmy sami. Teraz nawet nikt by mnie nie powstrzymał gdybym zaczął go dusić za takie wyrażanie się do Hyunga. Spojrzałem na niego, ten z zafascynowaniem oglądał odcinek teraz już kompletnie innego anime. Już kocham go od kilku lat, ale nadal jestem dla niego ostry. Byłem zły za to co robiłem. Za to, że w ogóle go kochałem.
-Kocham cię.-powiedziałem w myślach próbując wytworzyć w głowie sytuacje, jak młodszy by zareagował.
-To nie jest prawdziwe uczucie. Uroiłeś to sobie.-nagle młodszy wyszedł z ,,animowego" transu i przemówił.
Jego głos był lekko podłamany, jakby się stresował, ale z drugiej strony mówił to, jakby miał to kompletnie w dupie, lub chciał mnie przekonać, że to jest nieprawda.
Ale jak on mógł mi odpowiedzieć? Powiedziałem to w myślach... Tak mi się wydaję... Czasem zdarzało mi się powiedzieć moje myśli na głos, ale jeszcze nie w tak ważnej kwestii. Zrobiłem się czerwony, a zarazem wściekły. Ja właśnie nieświadomie wyznałem mu uczucia, a ten jak idiota próbuje mnie przekonać, że to nieprawda?! Otworzyłem usta, aby go zbluzgać, ale ten był szybszy.
-Nie wysilaj się idioto.-warknął
Oniemiałem. Co? Czemu? Jak?
-Wiadomo że ona kocha tylko Yato, więc po co się wysilasz i robisz z siebie barana?-powiedział poirytowany układając laptopa na wygodniejszej pozycji.
Czyli co?! On przez cały czas mówił do ekranu?! To chyba lepiej, gdyby to naprawdę było do mnie to jakbym został kosą w twarz. Złapałem wielki oddech i wziąłem kolejny łyk soku siadając obok młodszego. Ani zasnąć bo te laleczkowate postacie podrażniały tym swoim piskliwym głosikiem moje uszy ani napisać jakąś piosenkę, bo zamiast dobrej piosenki na kartce znalazłby się napis ,,Kocham Jeongguka" lub dialogi tych postaci z jego anime. Mógłbym również pójść na górę do pokoju mojego i Jeongguka i tam spać, ale był tam taki bałagan, że nawet nie wiem czy dostałbym się do łóżka. Swoją drogą musimy tam posprzątać. Od zamyśleń wyrwał mnie mocny trzask klapką od laptopa. Odwróciłem głowę w stronę chłopaka, a ten ze swoimi ślicznaśnym uśmiechem patrzał na mnie.
-Hyung, może pójdziemy na tą imprezę?
Mimo iż to był Jeongguk i z nim poszedłbym na sam koniec świata to po prostu byłem zmęczony. W sumie zawsze byłem zmęczony, ale teraz było to zmęczenie nie do zniesienia. Chyba zbyt dużo czasu przebywam z Yoongim.
-Idź sam.
-Hyung....-przedłużył te słówko ciągnąć mnie za rękę.-No chodź...
-Nie ma mowy.
-Ja się ubiorę i ty też idź. Później pogadamy.
Powiedział to tak pewnie że zapewne myślał, że się namówię. Ja w tym czasie ułożyłem się na sofie próbując zasnąć. W końcu nastał ten cholerny moment, kiedy młodszy był już gotowy. Dla dobra własnych uszu wstałem i otworzyłem drzwi jakbym miał iść z nim. Kiedy ten wyszedł pierwszy pomachałem mu z wrednym uśmiechem zatrzaskując za sobą drzwi i mówiąc ,,baw się dobrze". Chyba sobie odpuścił bo się nie dowalał do drzwi jak jakaś pijaczyna, więc rzuciłem się na sofę zadowolony z siebie. Kiedy zasnąłem i tak w końcu obudził mnie wydzwaniający telefon.
-Kurwa, naprawdę?-powiedziałem zaspanym głosem błądząc po stole dłonią, aby złapać tą przeklętą komórkę. Jeszcze zanim złapałem smartfona to spojrzałem na zegar. Była 3.23 a tych pedałów jeszcze nie było. Przystąpiłem do siadu i poprawiłem fryzurę, aby chociaż dawała iluzje ogarniętej. Nacisnąłem zieloną słuchawkę i ziewnąłem zanim jeszcze usłyszałem czyjeś słowa.
-TaeHyung....-powiedział ktoś nieźle nachlany.
Jego głos był tak stłumiony, że nie dało się ocenić z kim rozmawiam. Zacząłem żałować, że nie spojrzałem kto dzwoni.
-Z kim rozmawiam?
-Ze mną...-powiedział czkając co chwila.
Ktoś albo sobie ze mnie żartował, albo jest tak głupi.
-,,Ze mną"? Mów jaśniej albo się rozłączam.-warknąłem jedną ręką przecierając jeszcze zaspane oczy.
-No z Jiminem.
-Czego chcesz? Mam nadzieję, że to coś ważnego, bo inaczej wyrwę ci jaja.
-Czy takie ważne to nie wiem... No chyba ważne.-mówił przytłumionym głosem.-Jeongguk się nieźle nachlał i teraz siedzi w kabinie i rzyga, a kiedy chcieliśmy go zgarnąć do domu to on powiedział, że bez ciebie nigdzie nie idzie.
-To chyba jakiś żart...



Poszedłem do klubu wskazanego przez chłopaków. Było dość tłoczno, ale poruszanie nie sprawiało mi jakiś większych problemów. Z tego co mi przekazał rudzielec to byli w łazience. Kiedy wszedłem do łazienki ich już nie było. Tak po prostu sobie poszli i zostawili tego gówniarza samego w kabinie. Myślałem że Jimin żartuje pisząc do mnie ,,Ej, jak ty idziesz to my spadamy stąd i idziemy do innego klubu." Dwie kabiny były zajęte. Teraz aby nie palnąć gafy i nie pukać do złej kabiny. Złożyłem
usta w linie i zacisnąłem pięści. Postanowiłem zdać się na umysł. Zarzuciłem kaptur na głowę, bo gdybym zaczął gadać jakieś zasrane przemowy do złej osoby, a ta akurat by załatwiała swoje potrzeby, a w dodatku by się okazało, że my się znamy to byłby przypał. Długo jednak nie musiałem się zastanawiać, ponieważ z drugiej kabiny wyszła laska z facetem dopiero co ubierając sukienkę. Myślałem że się zrzygam. Nie dlatego, że robili to w kabinie, ale dlatego że te kabiny były obleśne. Wtedy zostały ostatnie zamknięte drzwi. Zapukałem do nich.
-Jeongguk.... Otwórz...-powiedziałem cicho opierając się o kabinę.
-Będziesz na mnie krzyczał?...-spytał niepewny.
Przez chwilkę miałem taką ochotę, lecz po jego głosie mogę stwierdzić, że jest urżnięty w trupa i zdołowany, więc krzyczenie zostawię na jutro.
-Nie... Otwórz...
Po chwili w drzwiach przekręcił się zamek, a drzwi z wielkim trudem zostały otworzone przez Jeongguka. Wyglądał jak nieboszczyk, zapewne bym go uznał za trupa, ale ze mną rozmawiał, co zaprzeczało mojej teorii. Ukucnąłem nad nim i dotknąłem jego czoła. Było strasznie gorące. Westchnąłem głośno i przez chwilkę nie byłem pewien co dalej.
-Hyung....-jego głos przerywała nieustająca czkawka.-Przepraszam...
-Pogadamy jutro...-szepnąłem i objąłem go w pasie podnosząc go z ziemi.
*****
Kiedy wracaliśmy było tak miło. Znaczy mogłoby być gdyby Jeon był trzeźwy i chociaż na chwilę przestał kłapać jadaczką. Westchnąłem ciężko i wpychając dłonie do kieszeni od dżinsów spojrzałem w jasno świecący księżyc. Na chwilę się zatrzymałem, lubiłem obserwować niebo nocą. Kiedy oddałem się myślą to już po chwili zostałem kuksańca w żebro od młodego.
-Oszalałeś?-warknąłem lecz się nie gniewałem, bo widziałem jego piękny uśmiech.
Chyba miał zamiar odpowiedzieć, jest człowiekiem który musi odpowiedzieć na każde pytanie, lecz po chwili zaczął wydobywać z siebie dziwne dźwięki. Później zniknął w krzakach wymiotując zbędnym alkoholem w jego żołądku. Wzrok ludzi, którzy też wracali do domu z imprezy był bezcenny. Podszedłem do niego i złapałem go za rękę, aby ten się nie wywalił przy najbliższym kroku.
-Hyung! Hyung!-po chwili zaczął powtarzać jak szalony wyrywając się z mojego uścisku.-Patrz!
Brunet wskazywał na migającą gwiazdę. Zachowywał się, jakby widział takie zjawisko pierwszy raz. Żeby jak ostatnim razem obyło się bez fochów udawałem, że tak samo fascynuje się tym widokiem jak on. Tak naprawdę kiedy on spoglądał na tą ,,nadzwyczajną" gwiazdę ja patrzałem na jego idealną twarz. Księżyc delikatnie oświetlał jego czarne w lekkim nieładzie włosy, które wiały za każdym dmuchnięciem wiatru. I te jego lekko krwiste usta, idealnie by się nadawały do całowania.
Już nie mówiąc o ciemnych oczach, które zawsze tryskały szczęściem. Kiedy Jeongguk ogarnął się i zaczął iść, również ruszyłem. Przez pewną chwilę byłem pewien, że dojdziemy do mieszkania bez kłopotów, lecz ten po prostu po chwili się wyjebał. Co się dziwić, szedł slalomem nie zważając na wszystkie przeszkody. Lekko rozbawiony patrzyłem jak siedział na betonie, a dzięki gwiazdom mogłem zauważyć te kręcące się łzy w jego oczach.
-Nie mów że.... Będziesz płakać.-Jęknąłem zdziwiony kucając przy nim.
Młody przycisnął usta w wąską linie powstrzymując się od łez, może jednak pamiętał o ,,swojej dumie" nawet będąc pijanym i siedząc tyłkiem na betonie.
-Dzieciaku.... Takiego pijaka wstyd do domu zabierać.-powiedziałem do siebie.
Pozwoliłem wejść mu na plecy, oczywiście z tak prostą czynnością też miał problem. Wybaczyłem mu, nie raz ja również się uchlałem i zapomniałem jak odkręca się kran, skończyło się na tym, że trzeba było wzywać hydraulika. Kiedy w końcu wszedł jakąś na moje plecy wstałem z ziemi. Był dość lekki jak na takiego wysokiego typa. Noszenie go mógłbym ze spokojem porównać do noszenia plecaka szkolnego. Uśmiechnąłem się do siebie. Zastanawiało mnie, czemu młody sapie mi do ucha jak pies.
-Jeonggukie czemu tak sapiesz?-warknąłem poirytowany.
-Tyłek mnie boli.-powiedział i wtopił policzek w moją bluzę.
-Nie narzekaj. Mogłeś walnąć zębami o chodnik, mogłeś zedrzeć sobie twarz, a nawet coś złamać. Zadek poboli, poboli i przestanie.
-Tae Hyung...-powiedział cicho jakby zapadał powoli w sen.
-Hym?
-Ładnie pachniesz.-zaśmiał się cichutko, a po chwili już wiedziałem, że zasnął.


Położyłem go na swoim łóżku po tym jak go posprzątałem. Wtedy właśnie się obudził. Czemu nie położyłem go na jego łóżku? Na pościeli miał puzzle, które długo układał i zabiłby mnie gdyby zobaczył, że są rozpieprzone. Przyniosłem mu też szklankę soku jabłkowego, bo jego metabolizm był na tyle dziwny, że po zwykłej wodzie rzygałby ze zdwojoną siłą do rana, aż w końcu nie miałby czym wymiotować i zacząłby rzygać krwią. Sam byłem już zmęczony. Zmęczony to słabe określenie. Bardziej by to opisywało takie brzydkie ,,W chuj bardzo umierający ze zmęczenia". Chciałem pójść jeszcze zgasić światła na dole i coś przekąsić oraz się napić, bo to by mi się przydało. A najbardziej chciałem wziąć prysznic i później pójść spać, ale przy Jeongguku żadna z tych rzeczy była niewykonalna. Trzymał mnie jak jakiś dzieciak za rękaw od bluzy pisząc , że mam przy nim zostać. Ogółem to był gówniarzem, ale teraz przerastał siebie. Westchnąłem i położyłem się obok niego czekając jak zaśnie. W sumie to Jeon jak się uchlał to zasypiał po kilku minutach, lecz tym razem nic nie wskazywało na to, że ma się pogrążyć w śnie, bo cały czas pierniczył jakieś niespójne zdania.
-Pocałuj mnie.-w końcu powiedział i owinął dłońmi moją rękę delikatnie, robiąc tak zwany ,,dziubek".
Oczywiście że bym to zrobił. Nawet bez jego pozwolenia mógłbym to zrobić, a ta noc byłaby niezapomniana przeze mnie i jego, ale nie mogłem go wykorzystać. Źle bym się czuł z tym że wykorzystałem okazję, że był nachlany i zacząłem go całować. Zwłaszcza, że on nie ma pojęcia co mówi i wcale tego nie chce. A następnego dnia by się spytał, co robiliśmy w nocy. Co ja miałbym mu opowiedzieć ,,Całowaliśmy się. Ale nie bój się, mogę o tym zapomnieć." Mimo tego jakąś tak nie wytrzymałem. Zbliżyłem się do niego i wplątałem dłoń we włosy złączając nasze usta w długim pocałunku. Jeongguk usiadł na moich biodrach i nachylił się tak, aby patrzeć w moje oczy. Myślałem, że zaraz się spalę. Chciałem wstać, umyć się, zjeść, i pójść spać w salonie bez poczucia winy. Ale to było silniejsze ode mnie, zresztą to on po chwili wepchnął mi język do gardła, więc mógłbym powiedzieć, że to ja byłem wykorzystany. Oddałem już po chwili pocałunek. Siedział tak na mnie chwilę i położył głowę w wgłębieniu między głową a ramieniem. Przez chwilkę tak leżał i całował mój obojczyk. Nie wiedziałem jak się zachować. Po chwili po prostu przestał i leżał na mnie. Nawet nie mogłem zobaczyć jego idealnej twarzy. Leżałem i leżałem z upływającymi minutami. Przez chwilkę nawet pomyślałem jak idiota, że umarł. Delikatnie położyłem go obok siebie, po prostu zasnął.
-Idiota.-westchnąłem pod nosem i wstałem aby się wykąpać.
Po orzeźwiającej kąpieli i zjedzeniu czegoś położyłem się znów obok niego. Co za idiota, jak mógł zasnąć kiedy się ze mną całował?


Kiedy się obudziłem Jeongguka obok mnie już nie było. Może się przestraszył, kiedy zrozumiał że coś między nami było? Może pamiętał co się wydarzyło i teraz nie będzie chciał ze mną rozmawiać? Miliony myśli przemykało mi na minutę. Na stole było już śniadanie. Widziałem, że wszyscy mieli mocnego kaca. Miałem szczęście, że ja nic nie piłem. Oczywiście przy stole nie było Jeona. Znaczyło to, że chyba faktycznie się wkurzył lub zszokował moim wczorajszym zachowaniem. No ale kurwa, to on mnie prowokował.
-Wy pedały!-krzyknąłem przypominając sobie co się stało wcześniejszej nocy.-Czemu zostawiliście tak  młodego w łazience?!
Przecież nic by takiego nie miało miejsca, gdyby oni po prostu wzięli młodego do domu i wrzucili do jego łóżka. Ja bym już przespał noc na kanapie, on by spał na swoim łóżku, a właśnie tego dnia chłopcy by zostali opieprz za zniszczone puzzle.
-Spierdalaj. Jeon upierał się, że nie wyjdzie póki nie przyjedziesz.-warknął Jimin gryząc tosta.
Nawet przeszło mi przez myśl, że zrobił to specjalnie. Aby mnie wykorzystać. Czasem wpadam na bardzo absurdalne pomysły. Po chwili na dół zszedł Jeongguk z uśmiechem na twarzy. Właśnie musiał wyjść spod prysznica, ponieważ swoje mokre kosmyki włosów wycierał malutkim ręcznikiem wiszącym na szyi. Jakby nigdy nic dosiadł się do stołu siadając obok mnie. Wziął tosty które były ułożone na talerzu i powoli włożył do ust patrząc na mnie jakby trochę uwodzicielsko.
-Tae! Przestań, odbija ci.-powiedziałem w myślach uderzając się w głowę.
-Tyłek mnie boli.-jęknął po chwili młody.-Hyung, chyba mnie w nocy nie zgwałciłeś? Mogłeś mnie wykorzystać!
-C-Co?-zrobiłem się cały czerwony na jego chore sugestie.-Zadek cię boli bo spadłeś dupą na chodnik tak się urżnąłeś!
Wszyscy wybuchli śmiechem, a Jimin zaczął mnie dziwnie obserwować.
-Na pewno? Nas nie było, wszystko się mogło zdarzyć. A tak w ogóle to Jeonggukie tak dużo nie wypił. Tylko dwa piwa, więc Jeonggukie gdyby TaeHyungie cię zerżnął to ty też nie jesteś bez winy. Może i byłeś napity na tyle, aby porzygać i być nieogarnięty, ale na pewno miałeś jakąś tam świadomość.-parsknął.
Po tych słowach zakrztusiłem się sokiem i szybko uderzyłem pięścią w klatkę piersiową aby odetchnąć. Dwa piwa to faktycznie nie tak dużo. Ten mały gówniarz miał świadomość tego co robi. Jeongguk nie zachowywał się dziwnie. Nie zarumienił się, a ja zapewne po słowach Jimina na miejscu młodszego bym się spalił ze wstydu. Tylko uśmiechnął się uwodzicielsko i oparł głowę o dłoń patrząc na mnie.
-Może i miałem pewną świadomość. To coś zmienia?-spytał  z lekką chrypką co jeszcze bardziej mnie pociągało.
Chyba zamurował tą odpowiedzią nie tylko mnie ale i też Jimina, który najwidoczniej nie spodziewał się takiej odpowiedzi.



Siedziałem w swoim pokoju ciesząc się, że jestem sam. Pisałem aktualnie jakąś piosenkę ze słuchawkami na uszach. Gdy słuchałem swoich ulubionych utworów nie myślałem o niczym. Miło mi się tak siedziało. Sam w domu. Tak bez nich powietrze wydawało się czystsze. Ale to zapewne sprawa otwartego okna, które otworzyłem aby się trochę oziębiło. Podciągnąłem swoje czarne obcisłe dżinsy z specjalnymi dziurami na kolanach i zarzuciłem duży, czarny kaptur na głowę gdy lekki wiatr zaczął dawać znaki. Nawet nie usłyszałem jak do mojego pokoju się wkrada Jeongguk. Jakiego mojego? Przecież to i jego pokój. Usiadł na skrawku łóżka układając dłoń na moim nagim kolanie. Aż drgnąłem kiedy poczułem zimne dłonie ma moim ciele. Zdjąłem słuchawki i wszystko odłożyłem na bok.
-Młody, co ty tu robisz?-spytałem zdziwiony.
-Nie chciałem z nimi iść... Chciałem zostać z tobą...-powiedział z opuszczoną głową.
Byłem lekko oszołomiony, lecz nawet nie miałem czasu odpowiedzieć, zareagować, bo ten z uśmiechem przysiadł się centralnie obok mnie.
-Podobało ci się TO dwa dni temu, Hyung?-spytał z uśmiechem rzucając się na moją poduszkę, aż włosy opadły bezwładnie na jego oczy.
Lekko się zaczerwieniłem. Dwa dni temu działo się mnóstwo rzeczy, Jeon się upił, ja po niego przyszedłem. Młodszy cieszył się jak idiota z mrugającej gwiazdy, wróciliśmy do domu, później się całowaliśmy. Lecz z całą pewnością chodziło mu o pocałunek.
-N-Nie w-wiem o czym mówisz...-zająknąłem się odsuwając się lekko od niego.
-No Hyung... Nie bądź taki...-powiedział lekko smutny zdejmując kosmyki z twarzy.
-T-Tak...-wydusiłem.
Moje policzki musiały być soczyście czerwone, na pewno były, bo moje ciało było rozpalone. Zanim podniosłem wzrok nasze usta były złączone. Nie miałem czasu nawet na myślenie i zdezorientowania, po prostu działałem, bo nie wiadomo kiedy ta chwila minie i kiedy wróci. Między pocałunkami uśmiechaliśmy się do siebie. Chłopak usiadł na moim brzuchu i zwinnie podwinął mi koszulkę do góry. Później jakąś tak wyszło, że nasza górna część garderoby leżała na podłodze. Mogłem podziwiać jego idealnie wyrzeźbiony brzuch. Po chwili jęknąłem i zamknąłem mocno oczy.
-Muszę ci co...-nie dokończyłem.
-Zamknij się.-zatkał mnie swoimi ustami.
Chciałem mu tylko powiedzieć, że słuchawki wrzynają mi się w plecy.

środa, 16 marca 2016

Grawitacja nie jest winna temu, że ludzie się zakochują.-JiKook



Siedziałem na parapecie i patrzyłem się na te malinowe usta Jeongguka. Jak nimi poruszał próbując wymyślić rytm do swojej nowej piosenki w myślach. Po chwili sięgnął po szklankę wody ze stołu i przełknął, a grdyka idealnie współgrała wraz z połykaniem napoju. Aż mi się zrobiło sucho w gardle, kiedy na niego patrzyłem. Byłem tylko ja i on. Nie chciałem do niego podchodzić, kiedy byliśmy sami, ponieważ skończyłoby się na obcałowywaniu jego ust. I tak dobrze, że chociaż mogłem patrzeć jak porusza ustami próbując znaleźć rym i spoglądać na małe, delikatne dłonie które lekko ściskają długopis w króliczki. O kurwa, zakochałem się? 
-Super...-warknąłem kiedy zrozumiałem, że naprawdę coś do niego poczułem.
-Co super, Hyung?-powiedział tym swoim wysokim głosikiem nadal pisząc tekst piosenki.
-Nie, nic. Pisz dalej.-uśmiechnąłem się przyjacielsko, a ten odwzajemnił mój uśmiech.
-Pierdolona miłość.-znów powiedziałem, lecz trochę ciszej.
-Co Hyung?-powiedział zdziwiony.-Kto ,,pierdolony"?
-Nie interesuj się gówniarzu i pisz.
Kiedy ten wypisywał kolejne literki na papierze nie wytrzymałem i zeskoczyłem z parapetu siadając obok niego i spoglądając w jego kartkę.

,,You make me feel like every day is Saturday my friend
Go to sleep, wake up it’s Saturday again"

Tekst który pisał Jeongguk był naprawdę  piękny. Zabrałem mu kartkę z zaintrygowaniem i zacząłem śpiewać to w spokojnym rytmie, w takim który idealnie by grał z całością. Lub może w takim jaki ja bym chciał słyszeć tą piosenkę. Ten tekst świetnie pasował do moich uczuć.

,,If this is to end in fire
Then we should all burn together"

Jeongguk patrzał na mnie z zaciekawieniem, chyba spodobał mu się mój rytm, którego tak długo wyszukiwał.

,,[..] I had a dream that we were through
I can't imagine nights without you, yeah
Looks and fixes can we repair
Talking good and we just stare
Waste of love is waste of life
Save our love from the final knife
Things would be so different then
Our love would last forever" 

Czułem się, jakby pisał to z dedykacją do mnie, ale to niemożliwe. Każdy nasz utwór i zwrotka był o jakiś laskach których nawet nie mieliśmy. Lecz nie protestowałem, kiedy czytałem tekst Namjoona w którym znów jest zawiedziona miłość, dziewczyny najbardziej się przy tym wzruszają. Czytałem kolejne zwrotki.

,,And now I'm up here just to let my feelings surface,
Apologizing for disguising who I am"

Śpiewałem nadal, a mój głos się załamywał z każdym słowem. Na szczęście po tych słowach tekst się skończył.
-Hyung, ten rytm był świetny.-uśmiechnął się do mnie, a ja również próbowałem podnieść kąciki ku górze.
Wtedy to on zaczął śpiewać w rytmie, który mu podsunąłem. Wziąłem kartkę i dopisałem swoje słowa, te które odzwierciedlały moje uczucia. 

,,I needed more than just a kiss goodnight.
I could stay awake just to hear you breathing 
Watch you smile while you are sleeping.
Lying close to you 
Feeling your heart beating.
Could you be the one for me?
Could you be the one I need?"

Młody czytał to ze skupieniem co jakiś czas marszcząc brwi.
-Hyung... Tekst jest naprawdę dobry, ale... To jest kierowane do mężczyzny...
-Ach... Po prostu to zmień.-powiedziałem lekko skrępowany.
-Wiesz co?-młody uśmiechnął się uroczo.-Ta piosenka to trochę jak ty i ja. 
-Hym? Czemu?
Chłopak wziął futerał od gitary i otworzył go wyjmując wielki sprzęt. Jego palce zaczęły dotykać delikatnie strun, a ten stworzył śliczną melodię rytmicznie stukając w drewnianą podłogę stopą. 

,,You make me feel like every day is Saturday my friend
Go to sleep, wake up it’s Saturday again"

zaśpiewał rytmicznie i przestał grać na gitarze patrząc na mnie. 
-Sprawiasz, że każdy dzień jest sobotą. Ponieważ przy tobie czas się zatrzymuję i jest bardzo przyjemny.
 Wyszczerzyłem oczy a ten przybliżył się do mojej twarzy kontynuując rytm, a w moich uszach usłyszałem melodyjne słowa.

,,If this is to end in fire
Then we should all burn together"

-Kiedyś nuciłeś ten kawałek patrząc na nasze wspólne zdjęcie... Może to przypadek, ale bardzo się zarumieniłem.
Mój oddech przyśpieszył. Wiedział wszystko? Przeczuwałem, że te słowa są mi znajome. Wtedy znów zaczął śpiewać muskając opuszkami palców struny, aby te wydały dźwięk.


,,[..] I had a dream that we were through
I can't imagine nights without you, yeah
Looks and fixes can we repair
Talking good and we just stare
Waste of love is waste of life
Save our love from the final knife
Things would be so different then
Our love would last forever" 

-Ten tekst do mnie przyszedł kiedy myślałem o tobie. Napisałem go wtedy, kiedy miałem ten zły sen... Nie powiedziałem ci co mi się śniło, prawda?-zaśmiał się niepewnie wbijając wzrok w gitarę.-O, te słowa właśnie dają ci odpowiedź.
Zanucił pod nosem ,,I had a dream that we were through. I can't imagine nights without you" 
Myślałem, że zaraz soczyste rumieńce wypalą mi twarz, więc przyłożyłem zimne dłonie do policzków.

,,And now I'm up here just to let my feelings surface,
Apologizing for disguising who I am"

Otworzył swoje małe malinowo-truskawkowe usta i zaczął śpiewać wysokim głosikiem spokojnie ostatnie słowa wypowiadając ciszej niż wcześniej. Jak zareagować? Po tych słowach ostatnia struna wydała długi dźwięk.
-Tutaj chyba nie muszę tłumaczyć. Kocham cię.-wypowiedział i zanim zdążyłem jakkolwiek zareagować, złączył nasze usta w długim i głębokim pocałunku.


wtorek, 15 marca 2016

I wanna be a piece of chocolate in his lips.-TaeGi

Spoglądałem na jego usta, kiedy pił gorącą czekoladę. Gdy je oblizał, aż drgnąłem. Jego oczy ponownie śledziły tekst w gazecie, więc ja ze spokojem mogłem na niego patrzeć. Sprawiało mi to ogromną przyjemność. Oparłem głowę o dłoń złożoną w pięść i patrzałem jak ponownie łapie kolejny łyk czekolady. Był starszy ode mnie o dwa lata, więc nawet do głowy mi nie przyszło, aby powiedzieć mu co czuję. Lub może to nie to? Może chodziło o to, że miał dziewczynę z którą się zaprzyjaźniłem. Nie mogłem się na niczym skupić widząc, jak uroczo marszczy brwi przy czytaniu i jak jego duże okulary z czarną oprawką zsuwają mu się z nosa. Małe paski światła wpadały przez okno w kuchni i świeciło prosto na stół, gdzie siedzieliśmy. Kiedy starszy podniósł na mnie wzrok od razu się przywołałem do porządku.
-Mógłbyś?-wskazał palcem na roletę.
-Ach... Jasne...
Wstałem i odsłoniłem okno. Wtedy już było przerażająco jasno. Była bardzo ładna pogoda, niebo było czyste, więc słońce spokojnie mogło grzać przechodniów.
-Chciałbyś gdzieś wyjść?-spytał po chwili nadal obserwując literki na szarym papierze.
-Chciałbyś?... No bo... Jesteś chyba zajęty...
-Widzę, że ci się nudzi. Wzdychasz jak pies, nawet czytanie mi nie daje przyjemności.-powiedział.
Wtedy odsunął się od stołu dopijając ciepły napój i zdjął okulary kładąc je na stół. Jego szare kosmyki włosów spadły na oczy, a ten je zdmuchnął z twarzy.
-To gdzie chcesz iść?
-Nieważne gdzie, ważne że z tobą... Bo jesteś dla mnie ważny...-palnąłem głupio.
Strasznie głupia sytuacja, powiedziałem jak zawsze coś nieodpowiedniego. Zaczerwieniłem się i szybko wbiłem wzrok w ziemie, a grzywka zasłoniła mi całą twarz.
Po chwili Yoongi zaśmiał się i potarmosił mnie po włosach.
-Poezje piszesz? No chodź już.-objął moją dłoń w nadgarstku i wyszedł z domu.
Dobrze, że uważał mnie za idiotę, któremu zdarzy się czasem coś powiedzieć nie na temat. 
-Może park rozrywki?
-He?-jęknąłem, kiedy wyrwał mnie niespodziewanie z zamyśleń i nie byłem w temacie.
-Ach...-westchnął ciężko.-Pytałem, czy może pójdziemy do parku rozrywki.
-Wolałbym nie...
Nienawidziłem tych długich kolejek górskich, były okropnie przerażające. 
-Jak nie, to proponuj.
-Chciałbym...
-Chciałbyś?
-Abyś wiedział... że czuję takie...
-O czym ty gadasz?-spytał pakując dłonie do kieszeni i uchylając się trochę próbując dostrzec moją twarz.
-Dziwne, nieprzyjemne uczucie... Takie które nie daje mi spać... Takie... Ech... 
-A!-powiedział, jakby naprawdę wiedział, co miałem na myśli.-Jesteś głodny, tak?
Poirytowałem się. Byłem tak blisko, aby mu powiedzieć co czuję, ale on to tak po prostu przerwał.
-T-Tak... Dokładnie to...-powiedziałem niepewnie.
-Gdybyś powiedział wcześniej to zrobiłbym ci coś do jedzenia w domu. Chodź, niedaleko jest knajpa.
Szliśmy trochę i w końcu weszliśmy do niewielkiej kawiarenki. Szaro włosy zamówił mi jakieś proste danie i wodę. Nie byłem głodny. Nasyciłem się patrzeniem na niego. Tak, to był mój posiłek, który kochałem. Inne posiłki przy tym były karmą dla psa. Bawiłem się dużymi liśćmi sałaty widząc, jak ten z kimś pisze. 
-Jedz.-powiedział, lecz jak mógł widzieć, że nie jem jeśli patrzał na komórkę. Zupełnie jakby miał końskie oczy.
W pewnej chwili jakby spoważniał. W sumie to on zawsze był poważny, ale tym razem to było coś... Innego... co wzbudziło we mnie niepokój. Wypisywał kolejne literki na klawiaturze telefonicznej z coraz to większą powagą. 
-Coś się stało?-spytałem wychylając się, aby zobaczyć z kim pisze.
-Nic ważnego.-zgasił wyświetlacz od komórki i kładąc telefon na stoliku powiedział, że idzie do łazienki.
Nic ważnego? Zazwyczaj to mówiliśmy sobie nawet o tych ,,mniej ważnych" i ,,bardziej ważnych" rzeczach. Więc to na pewno nie było ,,nic ważnego" ani ,,ważnego" bo musiało to być coś bardzo ważnego. Kiedy upewniłem się, że nigdzie go nie ma, wziąłem jego telefon. Wszedłem w wiadomości, a ostatnia osoba z którą pisał to była jego dziewczyna. Odpaliłem z ciekawości ich sms'y. 

Od Taeyeon: Nie możemy tego tak skończyć. Ja i ty dobrze o tym wiemy. Możemy pójść do terapeuty, on na pewno coś pomoże na tą chorobę. Proszę, nie rób mi tego. Mogę ci wybaczyć to, że kiedy spędzałeś czas ze mną to myślałeś o nim...

Co? Jęknąłem aż ze zdziwienia. Jaka do cholery choroba? Jaki ,,on"? Yoongi się w kimś zakochał? W jakimś chłopaku? Zerwał z Taeyeon?  Skarciłem się tą myślą, Yoongi i chłopak? W dodatku on nigdy by nie zerwał z tak fajną dziewczyną. Pewnie Taeyeon pomyliła literki i wyszło jej ,,nim".

Do Taeyeon: Uważasz, że jak kocham kogoś innego to od razu jestem chory? Po prostu nie mogę przestać o....
Nie przeczytałem do końca bo z moich rąk został wyrwany jego telefon. To był Min. Czemu się tak dziwnie zachowywał? Nie chciałem go złościć, więc nic nie mówiłem.
-Nie bierz nigdy mojego telefonu bez pozwolenia...-powiedział ozięble.
-Tak... Hyung....-opuściłem głowę zdołowany.
Atmosfera nie była miła.  Napchałem w siebie jedzenie zamówione przez chłopaka i powiedziałem, że może już wrócić do domu. Ja tylko zapłacę. Bez słowa po prostu wyszedł. Żadne ,,Do zobaczenia w domu." No trudno, zapłaciłem i kilka minut po nim również wyszedłem. Chwilkę szedłem z głową wpatrzoną w telefon. Nagle na kogoś wpadłem, podniosłem wzrok i zobaczyłem zapłakaną Taeyeon. Wyglądała marnie. 
-Coś się stało?-spytałem jak idiota udając, że nic niby nie wiem.
-Idioto!-krzyknęła przecierając łzy!-Ty się stałeś! Ty dupku! To przez ciebie Yoongi Oppa mnie rzucił!
Dziewczyna spoliczkowała mnie, a ja stałem jak osłupiały.
-O czym ty bredzisz?! Nie wyżywaj się na mnie tylko dlatego, że Yoongi Hyung cię zostawił!
-Aha... Czyli ty nic nie wiesz?! 
Niska brunetka wyjęła telefon, trochę w nim szperała i podała mi go. To była część dalsza wiadomości, której ja nie zdążyłem przeczytać.

Od Yoongi Oppa: [...] Nie mogę przestać myśleć o nim. Nie mogę już wytrzymać. Tak, to nie dziewczyna, to chłopak. Nie kocham cię, bo to on zajmuje moje serce. Wybacz.... Ta osoba... To TaeHyung...

Stałem jak osłupiały kilkadziesiąt razy czytając ten sam kawałek ,,Ta osoba to TaeHyung" ,,Ta osoba to TaeHyung"..... Oddałem jej telefon i nic nie mówiąc poszedłem do domu. Zatrzasnąłem drzwi od mieszkania poszukując chłopaka. Siedział jak zawsze w kuchni znów ze spokojem siorbiąc jakiś napój czytając z okularami na nosie gazetę. Usiadłem na przeciwko niego.
-Aha. Tak na to patrzysz? Ze spokojem tutaj siedzisz, czując coś do mnie?! Jak możesz być tak egoistyczny?!
W końcu chłopak przestał pić, odłożył gazetę i zdjął okulary skupiając się tylko na mnie. Po chwili wybuchł śmiechem ledwo co nie spadając z krzesła. Zdezorientowało mnie to.
-Czyli uwierzyła? No cóż... Nie spodziewałem się, że ty też uwierzysz....-ponownie zaczął się śmiać.
-C-Co? O czym ty mówisz? 
-Napisałem jej tak, bo nudził mnie już ten związek. To było wiadome, że jak pomyśli, że jestem homo to przestanie walczyć. Nalejesz?-wystawił pusty kubek po herbacie.
-Jasne....-powiedziałem cicho lekko zawiedziony.
Podszedłem załamany i zawstydzony do blatu i z czajnika nalałem wodę. Wtedy zostałem utulony w talli, a później mocno odwrócony.
-Żartowałem.-Yoongi zaśmiał się  i wpił się w moje usta.

czwartek, 10 marca 2016

Your face it haunts my once pleasant dreams-SuKook

Przyduszałem twarz dużą poduszką. Miałem ochotę krzyczeć, ale wtedy bym się rozpłakał. Chciałem uniknąć czegoś, co i tak mnie czekało. Westchnąłem ciężko w końcu wyduszając te słowa z siebie.
-Kiedy wyjeżdżasz?
Powiedziałem jak pojebany znając dokładną datę wyjazdu już od kilku dobrych miesięcy. Może chciałem w końcu usłyszeć ,,Rozmyśliłem się, nigdzie nie jadę."
-Jutro.
-Chcesz to tak skończyć?-mój głos się zarwał i przystąpiłem do siadu układając poduszkę na kolanach.
Ściskałem ją jeszcze mocniej oczekując na te bolesne słowa. Że nie chce już ze mną być, chce odejść i się rozwijać.
-Wiesz...-powiedział ze spokojem.-To nie ma sensu. Miłość na odległość nie przetrwa.
-Wierzę, że damy radę...-przełknąłem ślinę i mówiłem to z niepokojącymi przerwami.
-Wierzysz tylko w to w co chcesz wierzyć. Kiedy ja będę w Londynie, ty znajdziesz kogoś kto jest ciebie wart...
-Ty jesteś mnie wart!-wtedy podniosłem głos myśląc, że wyraziłem się dość jasno.
-Przestań! Obudź się! Życie takie nie jest!-krzyknął jeszcze głośniej ode mnie.
Cała moja pewność siebie jakby znikła. Moje oczy nagromadziły łzy, a obiecałem sobie, że nie będę płakać. Jednak było to silniejsze ode mnie. Zagryzałem coraz mocniej wargę, przynajmniej to pozwalało mi na powstrzymanie łez.
-Nie bądź dzieckiem. Wiesz dobrze, że wszystko się kiedyś kończy.-powiedział z niezwykłym spokojem, lecz pod światłem zdawałoby się, że sam miałby ochotę się rozpłakać.
-Ale... Mówiłeś....-przerwałem pozwalając sercu trochę zwolnić tempo i aby wziąć oddech.-Obiecałeś... Że my jesteśmy... Będziemy na zawsze ze sobą...
-Im szybciej o mnie zapomnisz, tym lepiej dla nas.
Uniósł się z kanapy i schował ręce do tylnych kieszeni. Westchnął cicho spoglądając na drewnianą podłogę. Również wstałem, żałosne było z jego strony, że w takiej sytuacji unikał ze mną kontaktu wzrokowego.
-Jesteś dupkiem....-wytarłem szybko łzę rękawem od bluzy.
-Ja...-zaczął niepewnie powstrzymując łzy.
-Wyduś to... Wyduś to, kurwa!-uderzyłem o mały stolik pięścią zdzierając przy tym kostki.
-Ja muszę jechać! To moje marzenie! Chcę tam się rozwijać w aktorstwie!
-No tak... Przecież kariera jest ważniejsza...-powiedziałem odwracając głowę w stronę okna i spoglądając na zachodzące powoli słońce.
-To nie tak... Po prostu... Nie zrozumiesz!
-Ach... No tak! Bo ja nigdy nic nie rozumiem! Nie żartuj!
Działał na mnie jak wyciskacz łez. Kiedy tylko ten chciał dłonią przetrzeć moje łzy, gwałtownie odsunąłem głowę.
-Zachowujesz się jak gówniarz...
 Każda sekunda ciszy podnosiła coraz bardziej ciśnienie. W końcu nie wytrzymałem i spoliczkowałem z potężną siłą chłopaka, kiedy łzy spływały strumykiem. Wtedy na ułamek sekundy, kiedy ten zszokowany dotykał czerwonego policzka przytuliłem go. Kiedy to zrobiłem wstałem i jak najszybciej wyszedłem z salonu do sypialni. Zatrzasnąłem drzwi i uderzyłem dłonią o ścianę wydając z siebie donośny krzyk. Przy każdej kłótni tak robiłem. Uciekałem przed problemem, zamiast się z nim zmierzyć. Yoongi miał rację, zachowywałem się jak rozwydrzony gówniarz. Ten chciał tylko spełniać swoje marzenia. Przecież tak to jest w życiu... Najpierw praca, później miłość. Agresywnie złapałem się za głowę i wbiłem paznokcie w skórę. Usiadłem na łóżku i kiedy miałem ochotę pójść tam i go przeprosić nagle drzwi się uchyliły. Niepewnie chłopak za nie wyjrzał nie będąc pewien czy może to zrobić. W końcu się odważył i usiadł obok mnie. Siedzieliśmy w ciszy patrząc na drewniane drzwi. Nie chciałem tak tego zakończyć. Miałem go widzieć ostatni raz w swoim życiu, a mieliśmy się rozstać w takiej atmosferze? Odwróciłem się lekko w jego stronę. Nadal ze łzami spoglądałem na jego pusty wzrok wbity w ziemie.
-Nie płacz.-w końcu powiedział wycierając łzy spływające po rzęsach i po policzkach.
Niepewnie zbliżyłem się do jego ust, kiedy ten delikatnie umieścił dłoń na moim policzku wsuwając długie palce w kosmyki włosów. Zamknąłem oczy. To słuszne? Będziemy bardziej cierpieć. Cierpienie wzmacnia. Wtedy już szybko przybliżyłem się do jego ust i delikatnie ucałowałem dolną wargę. Pierwszy raz to ja go pocałowałem i to ja prowadziłem. Później pocałowałem drugą. Wtedy spokojnie włożyłem język do jego ust. Nasze usta idealnie ze sobą współgrały. Uchylony nad nim upadłem na niego przez co spoczywałem na jego ciele. Szaro włosy wsunął dłoń pod moją koszulkę. Pozwoliłem mu to zrobić. Kiedy cicho jęknąłem do jego ucha znów naszła mnie myśl ,,Czy to na pewno tak miało być?" Mimo tego nie przestawałem. Po prostu nie chciałem. Było to silniejsze od nas. W trakcie to Yoongi zaczął płakać. Po chwili namiętnych pocałunków wtuliłem się w ukochanego zamykając ze spokojem oczy. Czułem się tak bezpiecznie przy jego ciele. Nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem. Kiedy się obudziłem przetarłem oczy i niespokojnie dotknąłem zimnego materacu na miejscu, gdzie wczoraj leżał Yoongi. Z wysokich okien padały płaty światła na ściany. Niepewnie wstałem rozglądając się. Wszędzie były nasze wspólne zdjęcia. A to z plaży lub z jakiś imprez. Wszędzie byliśmy razem. Ociężale wstałem z łóżka zdejmując z drzwi przykuwającą uwagę samoprzylepną karteczkę z napisem ,,Przepraszam, nie chciałem cię budzić. Jak to czytasz zapewne jestem już w Londynie. Chcę abyś wiedział, że..." Musiałem się wysilić, aby przeczytać resztę, ponieważ słowa były zaplamione łzami, przez co tusz się rozmazał. ,,Możemy zostać przyjaciółmi... Takimi dalekimi...." Te słowa nieźle zabolały.
-Czyli co?... Te pocałunki... Były dla ciebie nieważne?...-powiedziałem z zapadającym się głosem lekko kpiąc.-Jeszcze wczoraj się ze mną zabawiałeś, lecz co? Teraz przyjaciele?
Kiedy miałem zakończyć ostatecznie rozdział ,,Yoongi", spalić wszystkie zdjęcia i wyrzucić jego rzeczy mówiąc przy tym ,,W moim sercu nie ma miejsca dla ciebie." Po pokoju rozszedł się dźwięk mojej ukochanej piosenki. Ktoś dzwonił.
-Gdyby mi się kurwa chciało teraz gadać.-powiedziałem kładąc nasze wspólne zdjęcie w pięknie ozdobioną ramkę ponownie na zakurzoną półkę.
,,Mój Yoongi" przeczytałem z wyświetlacza i przez chwilę się zastanawiałem czy to żart. Niepewnie machałem palcem po ekranie zastanawiając się czy odebrać. W końcu nacisnąłem zieloną słuchawkę i telefon przyłożyłem do ucha myśląc czy dobrze zrobiłem. Nikt się nie odzywał.... Słyszałem tylko ciężkie oddychanie przez telefon. Zastanawiałem się czy nie powiedzieć ,,halo".
-Cześć...-w końcu odezwał się mój ukochany.-Ja... Umm... Wyspałeś się?...
-A... Nie było źle, dziękuję.-powiedziałem cicho.
Nasza rozmowa telefoniczna nie przebiegała tak jak zawsze. Teraz była nieco bardziej krępująca. Raniąca.
-Zjedz to co ci zrobiłem...-Yoongi ponownie zaczął.-Ja...
Nawet nie pozwoliłem mu dokończyć, bo uciszyłem go swoimi słowami.
-Kocham cię.-wyszeptałem.
W słuchawce przez bardzo krótką chwilę była cisza.
-Też cię kocham.-usłyszałem w odpowiedzi
Niemalże w tym samym czasie się rozłączyliśmy zostawiając po sobie łzy na komórce. Niepewnie ponownie spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie na ekranie i po chwili usunąłem wszystkie nasze zdjęcia. Również wszedłem w kontakty i zanim ostatnia łza zdążyła skapnąć na ekran, usunąłem kontakt ,,Mój Yoongi".